piątek, 6 marca 2015

Till salu - Jainty 8 idzie pod młotek.

Nadszedł czas decyzyj nieodwracalnych. A trzeba Wam wiedzieć, że "nieodwracalny" to słowo, którego boję się najbardziej ze słów.

Jakiś czas temu nadmieniłam, że czeka nas rozstanie. z Jainty 8. Od tamtej pory minęły cztery miesiące i sprawy nabrały tempa. W naszym dotychczasowym gnieździe zamierzamy zostać jeszcze dwa miesiące, a od maja - hej przygodo!

Nawet nie próbuję opisać wszystkich strachów, jakie się w związku z powyższym u nas zadomowiły, ale kto musiał sprzedać mieszkanie i kupić mieszkanie - ten wie. Tym bardziej, że u nas, jak to zwykle bywa, do podstawowych stresów dorzucono jeszcze kilka bonusów. Ale nie o tym.

Ponieważ minie chwila zanim w nowym domu coś się zacznie dziać, pomyślałam, że na pożegnanie Jainty 8, pokażę Wam jak "stary" dom wygląda teraz, na odchodnym.

Zdjęcia zrobiliśmy już dla agencji nieruchomości - te same trafią na portale, do ogłoszeń.

Na pierwszy ogień kuchnia. Właściwie, gdyby nie brak okapu (sprytnie zamaskowany perspektywą zdjęcia), uznana za skończoną :-)



Dalej łazienka. Przez 3 lata od jej remontu, projekt zabudowy wnęki nad WC nie nabrał mocy sprawczej - stąd gustowna zasłonka, zamiast stylowych szafek.



Rzut oka na amfiladowy rozkład pomieszczeń - można grać w kręgle.


A tu już sam salon, łysy nieco, bo bez zasłon, które piorę i prasuję od jakichś 5 miesięcy. Terminowość. Rzetelność. Doskonała organizacja. To ja.



Przez kamerlik (w szafie odbijają się nawet stojące po przeciwnej stronie kocie kuwety)...

...płynnie przechodzimy do gabinetu, który dobrze znacie:



A z niego do sypialni, największego (28m2) pokoju w mieszkaniu. Tego chyba będzie brakować mi najbardziej, tej ogromnej ilości powietrza i przestrzeni.



I odprowadzając Państwa do wyjścia (na zdjęciu drzwi do komórki)...


...szafki na buty wbudowane w ścianę. Zupełnie niedawno odwiedził nas znajomy i z pełną powagą krzyknął "Ja! macie swoje własne skrzynki pocztowe! W domu!" Chyba na listy z Hogwartu ;-)


Jak widzicie, jest jeszcze mnóstwo rzeczy, które trzeba, a przynajmniej można zrobić, żeby mieszkanie nabrało lepszego kształtu. Ale tym zajmie się już nowy właściciel.

Patrzę na te zdjęcia i powiem Wam... ja bym kupiła to mieszkanie :-D Niestety, muszę je sprzedać, ale mam nadzieję, że szybko znajdzie się ktoś, kogo ono zaczaruje tak, jak nas zaczarowało 5 lat temu (czar działa do nadal).

Wprawne oko zauważy, że pod łóżkiem w sypialni kłębią się kartony - to szafa do nowego mieszkania, czeka już grzecznie od 3 miesięcy.

Ponieważ na remont i wyposażenie nowego eM będziemy mieli mało czasu, wstępne plany powstały już dawno. Nawet pierwsze drobiazgi są już w drodze - może pokażę je Wam, jeśli będziecie chcieli.

I chyba na tym zakończę, coby nie smęcić za bardzo. Emocje jakie mi towarzyszą są słodko-gorzkie. Dużo żalu i strachu, ale też ekscytacja i radość. Trudno stwierdzić, co przeważa.
A najlepiej nie stwierdzać. Nasuwa mi się na myśl "klasyk" - "nie czas żałować róż, kiedy płoną kolce". To nie żałujmy!