wtorek, 21 lipca 2015

O filozofii...

...dorabianiu.

Zebrało mi się znowu i już podchodzi do gardła. Toteż piszę.

Kupiliśmy mieszkanie i je remontujemy. To wiecie.
Wiecie też, co taki proces oznacza zazwyczaj - długie godziny spędzone na poszukiwaniu kolejnych, niezbędnych elementów wyposażenia.

Długie godziny spędzone w intersieci -  w sklepach z dodatkami, na portalach aukcyjnych, w sklepach meblowych, na blogach.

I właśnie te ostatnie godziny, spędzone na różnych blogach, ponownie uświadomiły mi, jak łatwo się zapętlić. Po raz kolejny dotarłam do miejsca, w którym stwierdzam, jak bardzo "blogosfera" nie jest dla mnie, jak mnie to wszystko irytuje, jak nierzeczywisty obraz rzeczywistości przedstawia.

Wnętrza wyglądają jak kopiuj-wklej. Luzu w nich nie ma za grosz. Charakteru też nie - naprawdę.
Oczywiście możecie się ze mną nie zgodzić, ale wyraźnie czuję, że przestaliśmy pokazywać wnętrza, które urządziliśmy, a zaczynamy urządzać wnętrza, żeby je pokazać.

Mnie nie zachwyca pięćdziesiąty przestylizowany balkon na osiedlu z wielkiej płyty - z lampionikami, świeczkami, "niedbale" zarzuconym pledem i obowiązkowo lemoniadą w modnej szklance. I stosem książek. Bo przecież wszyscy czytamy. Ja np. od miesiąca tę samą, słabą książkę, bo koncentrację mam na zerowym, ale czytamy!
Nie chcę, żeby mnie zachwycał.

Każdemu szczegółowi przypisywana jest ranga dzieła sztuki. Pompatyczne opisy rzeczy tak banalnych, tak masowych i niestety tak pozbawionych wartości, że aż zaczynam się bać, czy i mnie to nie dopadło. I ten wszechbrzmiący głos eksperta! Boję się zarażenia, a zarazić się jest bardzo łatwo.

Ja też uwielbiam urządzanie wnętrz, na poziomie amatorskim i na potrzeby własne, rzecz jasna. Ale nie chcę się zrobić śmieszna. Nie chcę, jak w tych wszystkich magazynach, pisać o strefie wypoczynku, czy strefie pracy w odniesieniu do pokoju, który ma 18 m2.
Nie chcę, żeby ktoś mi bił brawo, bo postawiłam śliczny wazonik na tle ślicznego plakatu ze sklepu ze "skandynawskimi dodatkami".

Wiecie gdzie jest fajnie? Które miejsca mnie urzekają? U SentiMenti jest z pomysłem i charakterem. U Thymki jest naprawdę ze smakiem. U AliBaBy jest nieprawdopodobny luz i kreatywność.

Niech i u nas będzie normalnie. Niech będzie swobodnie. Niech będzie bez zadęcia.

Musi tak być, bo dom, który przyszło mi teraz tworzyć, nie może być domem "na bloga".
To musi być dom dla Olki. Dla całej naszej ferajny.

I bardzo bym chciała, żeby młoda wiedziała, który z tych trzech wielorybów ma jakąś wartość ;-)



A ja? Oczywiście będę pisać. Oczywiście będę wrzucać zdjęcia. Wiem, że jest kilka osób, które lubią tu zaglądać i być na bieżąco. A i ja lubię tu zaglądać.

To do następnego zajrzenia!

P.S. Jeśli zobaczycie u mnie komodę Sprutt o dziewięciu szfladach - zgłoście ten blog do usunięcia, będę zakażona ;-)

14 komentarzy:

  1. Komoda, komodą ale ta ' spruttowa szafka' http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/70297743/ jest cudacznie fajna :D

    Masz rację, na blogach o wnętrzach, na decco ...przerost formy. Chociaż, widziałam (widziałaś?) ostatnią galerię Ekhart = bosko! Palce oblizane ;)

    Pozdrawiam gorrąco,
    Ania

    PS Piękne wieloryby!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, widziałam :-) ale Ekhart to jest inna liga. Robi swoje i robi to dobrze. Nie rozdmuchuje, nie nadyma, bo nie ma takiej potrzeby.

      A ze Sprutta mi się kilka rzeczy podoba (drabina z koszami, co bym w nich mogła trzymać cebulę w spiżarce), ale akurat komoda mnie nie urzekła. Niewykluczone jednak, że jak ją zobaczę jeszcze w kilku miejscach, zapragnę ją mieć ;-) i to będzie czas na pozbieranie zabawek i zmianę piaskownicy ;-)

      P.S. Jak tak dalej pójdzie, to młoda będzie spod znaku wieloryba :-)

      Usuń
    2. Trzymam kciuki za wagę :) Nie wielorybią ;)

      Uściski,
      Ania

      Usuń
    3. Imię Ola, a do tego waga? To może być połączenie bardzo... ciekawe :D. Jeśli wierzyć w te wszystkie rzeczy typu znaczenie imion i znaki zodiaku ignorując geny i wychowanie to okres dzieciństwa da popalić rodzicom ;) Ale tylko w domu, w miejscach publicznych anioł.

      Ewa, zalinkowałabyś do dziewczyn, o których wspominasz. Prawie rok bez kontaktu z blogosferą i nawet nie wiem czy dobrze szukam.

      Pozdrawiam,
      Ola spod znaku wagi

      Usuń
    4. Popalić już daje, niestety, a jeszcze się nawet nie urodziła. Od pięciu tygodni leżę w szpitalu i obawiam się, że do wagi nie dotrwamy.

      Najwyraźniej samo imię wystarczy... Chociaż jak nadal będzie mi takie figle płatać, to skończy jako Dżenifer.

      A blogi, o których wspominam, to:
      http://sentymentyiprezenty.blogspot.com
      http://thymka.blogspot.com
      http://projektalibaba.blogspot.com

      Wracasz do blogosfery? Ja ze szpitala nie mam o czym blogować, choć prace w nowym domu na wykończeniu.

      Jak efekt na żywo będzie zadowalający, to pewnie powrócę tu i pokażę :-)

      Pozdrawiam,
      Ewa spod skorpiona - połączenie równie fortunne ;-)

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Dzięki za linki :)

    Aż szpital? No pięknie. Ty jej powiedz, żeby siedziała spokojnie, bo jak będzie Olą spod panny, to będzie miała przekichane. Ja jej nakicham. Może się wystraszy, dzieci się mnie boją.

    Wracam. Będę wpływowo blogerko wnętrzarsko i będę chodziła na ścianki Śnieżki. A Ty możesz chwilowo się przebranżowić na blogerkę kulinarną i pisać o posiłkach w szpitalu ;)

    Trzymacie się i trzymaj ją w środku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Jezusie słodki! Czytam Twoje komentarze jeszcze raz, po wielu miesiącach.

      Ola urodziła się wcześniej - panna.

      I wiesz, co się okazuje? Panny-Ole są jak wagi-Ole, tylko że gorsze! :-(

      Usuń
  3. O kurde, idę się ciąć, mam komodę sprutt :)))
    A tak na serio, to mam ja nie dlatego, że jest modna, tylko dlatego, że jestem maniaczką szuflad i wymarzona szafka biblioteczna, w której mogłabym przechowywać rzeczy, których nie można wyrzucić, ale nie ma się ochoty ich eksponować, ciągle nie trafiła w moje łapska. Ale ja zawsze przekładałam aspekty praktyczne nad tym co "wypada mieć' więc może ten wnętrzarski grzech się nie liczy?
    A bloga Thymki kocham miłością platoniczną i żałuję, że nie mam takich przestrzeni, żeby móc je równie pięknie urządzić. I w ogóle to zarówno Thymka, jak i Ty stanowczo za rzadko piszecie! Buziaki i czekam na obiecane zdjęcia i wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, rozbawił mnie Twój komentarz. Ten sprutt nie jest taki zły, a u Ciebie dzielnie się broni. Chociaż ja byłam fanką stolika z maszyny. A wiesz dlaczego? Bo nienawidzę stolików z maszyny. Moim zdaniem są ograne i najczęściej wypadają tandetnie, a u Ciebie z tymi mapami było super.
      Nie życzę Ci, żebyś znalazła wymarzoną szafę biblioteczną, bo mam nadzieję, że w moje ręce trafi szybciej ;-)

      Na bloga może wrócę... Jak Olka pójdzie na studia ;-) okazała się dzieckiem wybitnie nie kooperującym i nijak nie przystającym do idealnego wirtualnego świata, który zresztą coraz bardziej mnie mierzi ;-) i który najchętniej podsumowałabym plakatem z Twojego wucetu :-D

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Bardzo lubię czytać Twojego bloga zawsze jestem rozmarzona i zrelaksowana i za każdym razem nie mogę się doczekać kolejnych wpisów!:) pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Unikalni twórcy wnętrz wychodzą poza schematy, a to oznacza, że mają jakiś własny pomysł, który zrodził się nie z wrażeń tylko myśli, bo coś odzwierciedla część historii, albo może przyszłości - po swojemu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytanie tego bloga wprawia w jakiś dziwnie dobry nastrój :)

    OdpowiedzUsuń