środa, 8 października 2014

Gabinet vol. 3 - kropla koloru aka oda do dywanu.





Kropla? Bajoro całe.

Kiedy krzesło było już w drodze, a blat się strugał, ogarnęła mnie panika.

Blat drewniany, krzesło drewniane, wrota (tak zwykł mawiać na nasze drzwi majster R.) drewniane, podłoga... jeśli się uprzeć, też drewniana.

Obiła mi się kiedyś, gdzieś o oczy teoria mówiąca o tym, że w jednym pomieszczeniu bezpiecznie możemy połączyć ze sobą max. 3 różne rodzaje/odcienie drewna.

Teoria teorią, a moje wewnętrzne, sztywne "fuj" mówi jednak, że bezpieczne to są dwa odcienie, a najbezpieczniejszy jeden! W dodatku, w miarę możliwości, nie łączę drewna ze sobą bezpośrednio, czyli inaczej mówiąc, nie stawiam drewna na drewnie (to jak noszenie "denim on denim", może trzeba do tego dorosnąć ;-).

Wracając do paniki, wiedziałam, że nie postawię bukowych nóżek krzesła bezpośrednio na naszej, niespecjalnie przez nas lubianej, desce barlineckiej. I to przekonanie rozpoczęło kolejną serię nieprzespanych nocy. Bo jakie są możliwości w tej sytuacji? Różne. Bardzo różne. Najprostszą jednak wydał się zakup dywanu.

Upatrzyłam sobie nawet taki jeden... Sznurkowy, biało-szary, banalnie skandynawski, ale bardzo poprawny, w dodatku tani i dostępny w Komforcie. Na wiele tygodni przed zakończeniem projektu odwiedziłam nawet sklep, dowiedziałam się, że czas oczekiwania jest krótki, więc wstrzymałam się z zamówieniem.

Wstrzymałam się niestety permanentnie, ponieważ kiedy w końcu zdecydowałam się na zakup, dywan nie był już dostępny. Pochłonęła mnie bezdenna rozpacz (nie hiperbolizuję, naprawdę w tamtym okresie brak dywanu wydawał mi się problemem najdotkliwszym). Długie godziny spędziłam na przeglądaniu innych dywanów sizalowych, w nadziei, że znajdę coś, co zaspokoi me dywanowe żądze.

Nie znalazłam. Nie znalazłam taniego, sznurkowego, neutralnego dywanu. Znalazłam natomiast droższy, wełniany, jaskrawożółty, ikeowy, choć chyba niezbyt popularny. I ten dywan zrobił "klik".

Tak mam, nie jestem projektantem, nie jestem dizajnerem, nie mam od razu w głowie całej wizji pomieszczenia. Najczęściej wiem, że szukam "czegoś" i wiem, że to znalazłam dopiero kiedy usłyszę w sobie "klik".

W pokoju koloru miała być zaledwie kropla, ale dywan kliknął i tak oto powstało bajoro koloru.

I wiecie co? Za klasykiem: this rug really ties the room together :-)

Yours truly,
ja


P.S. Zdjęcie jedno jeno, bo po pierwsze primo, w poprzednich wpisach było dywan widać, a po drugie primo, można go obejrzeć i poocierać się o niego w każdej Ikei :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz