środa, 5 marca 2014

Let there be light.



Ponieważ bardzo lubię, kiedy wszystko jest na czas, terminowo i zgodnie z rozkładem jazdy, doszłam do wniosku, że to właśnie dziś, nie kiedy indziej, jest dobry dzień na pokazanie prezentu gwiazdkowego. Z 2012 r.

Właściwie nie muszę pisać niczego więcej. Wszyscy wiecie co to. Wszyscy wiecie skąd to.



Nie wiecie może, jak bardzo je lubię, te kotonbolsy.
Jak przez pierwsze noce po wyjeździe Męża Krzysztofa wzięły na barki podnoszenie mnie na duchu, godziny całe świecąc, a raczej blaszcząć (imiesłów odrzeczownikowy od słowa: blask, stworzony na potrzeby własne).
Jak dodawały ciepła i przytulności, do lubienia których nie lubię się przyznawać.
W okresie jesienno-zimowym lądują na żelaznej liście niezbędników, zaraz obok herbaty z cytryną, "skarpet z ręcznika" i jakiegoś kryminału. Najlepiej zimnego, skandynawskiego (bo przecie już mnie kotonbolsy grzeją).


Dodatkowo, w przeciwieństwie do mnie, równie dobrze wyglądają w dzień, w pełnym świetle, co wieczorem w półmroku.

A może nawet lepiej? Mają coś w sobie, te małe świetliste skurczybyki.


I w szerszej perspektywie, z kotem on board:



Nie ma się co więcej rozwodzić, bo temat czerstwy, ale szykują się nam inne, świeżutkie zupełnie.

Za niespełna dwa tygodnie, zgodnie z podpisaną już umową, rusza remont vol 2. 

Na tapet idą dwa ostatnie pomieszczenia: sypialnia i pokój narożny, który aspiruje do objęcia stanowiska gabinetu Męża Krzysztofa. Najpierw czekają go jednak pewne przeróbki i cięcia (pokój, nie męża!). Bardzo się cieszę, że pokój ten w końcu zyska jakąś funkcję. Nawet nie dlatego, że utrzymywanie i ogrzewanie tego pomieszczenia o pow. 20 m2 będzie bardziej uzasadnione, ale dlatego, że nareszcie będziemy mogli porzucić tę pokraczną nazwę, jaką z pewnością jest "pokój narożny", w skrócie "narożny".

Sami powiedzcie.

-Gdzie jest torba siłowniana? (kolejny zgrabny zwrot)
-W narożnym.

vs

-Gdzie jest torba siłowniana? (nc)
-W gabinecie.

Styloooowoooo.

W każdym razie, obejdzie się bez większych rewolucyj. Jedno jest pewne: będzie biało. Jak w szpitalu. 

Na razie nasze działania ograniczą się do remontu, wyposażenie będzie musiało jak zwykle trochę poczekać.

I jeszcze bym Wam wrzuciła jakieś zdjęcie na koniec.
O, może takie Mietka, legitymacyjne.

Serwus, cześć.


6 komentarzy:

  1. Prezent gwiazdkowy 2012 sliczny:) od pierwszego momentu jak zobaczylam te lampki to zamarzylam o nich ale jeszcze ich nie mam :( oby szybko marzenie spelnilo sie. A co do pokoju to u nas jest zimny pokoj :P ale zamieni sie na lazienke no i na dziecinny :) bo o zimnym nie chce juz slyszec:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zimny pokój brzmi jeszcze gorzej niż narożny. Chociaż narożny pokój, z racji bycia na rogu, również nie należy do jacieplejszych.

      Trzymam kciuki za rychłe pojawienie się cotton ball lights. Może w dziecięcym? :-)

      Usuń
  2. o tak, gabinet to brzmi dumnie ;D
    ja tam lubię mieszkać w szpitalu, jest w nim wręcz przytulnie :)
    ps. 3. zdjęcie mnie zachwyca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, u Was to jeszcze jest sterylnie jak w szpitalu. Nam to nie grozi :-)

      A trzecie zdjęcie jest już mocno archiwalne, można rzecz, bo poza lampkami, całe wyposażenie zrobiło sruuuu z tego kąta.

      Usuń
    2. a dokąd? pliiis, zróbże więcej zdjęć, różnych pomieszczeń i je zamieszczaj! :)

      Usuń
    3. Jak tylko przyjdzie światło, to postaram się uczynić jakieś foto. Z moimi umiejętnościami i przy braku lampy błyskowej, na zdjęcia nie ma szans.

      Usuń