środa, 18 lipca 2012

Pierwotne instynkty...

Są takie momenty w życiu kobiety, kiedy mocniej niż zazwyczaj uaktywnia się u niej instynkt łowcy.

Najczęściej ma to miejsce podczas poszukiwań nowej torebki, czy okularów, ale zdarzają się też inne sytuacje.

U mnie ostatnio zmysły wyostrzyły się do granic możliwości, kiedy buszowałam po największym w regionie (właściwie chyba największym w kraju) jarmarku staroci!

Żar lał się z nieba, tłumy kłębiły na każdym kroku, a ja skoncentrowana pokonywałam kolejne metry wiedząc, że czekają tam skarby adresowane bezpośrednio do mnie.

Już na jednym z pierwszych stoisk zamrugał do mnie przedmiot, jakiego szukałam. Posrebrzana patera.



Patera była mi absolutnie niezbędna. Mój "paleciak" ma szpary, które zdecydowanie utrudniają postawienie na nim jakiegokolwiek kubka, czy szklanki. A to bezlitośnie obniża jego wartość, jako stolika kawowego - stąd duże zapotrzebowanie na paterę :-)

Patera jest, co tu dużo mówić, cudna i powabna, a w dodatku szwedzka, co w moich oczach daje jej +10 punktów do atrakcyjności.

Kolejną rzeczą podnoszącą jej wartość jest fakt, że udało mi się stargować 25% ceny (ale z właścicielem stoiska, właścicielka kręciła nosem).

Patera pochodzi z 1947 r. i zgodnie z dedykacją została podarowana niejakiemu Valle Ramqvistowi przez "kumpli i druhów".


Wujek Google zna tylko jednego Valle Ramqvista i jest nim autor książki "Traning och tavling en bok for Sveriges" z 1944 r. O czymkolwiek owa książka traktuje, uznaliśmy, że patera jest "uczona", więc na jej koncie lądują kolejne punkty :-)

Ze zdobyczą pod pachą uderzyłam w pozostałe rejony giełdy i choć mignęło mi kilka ciekawych przedmiotów, żaden z nich nie przyciągnął mojej uwagi na dłużej i nie zachęcił do otwarcia portfela...

...aż do momentu, kiedy właściwie wychodząc z jarmarku kątem oka dojrzałam jego:


Stary kosz druciany na butelki z mlekiem.

Nie jest żadną tajemnicą, że druciany kosz to must have, mający tysiące zastosowań i dający tyleż samo możliwości. Nie jest też tajemnicą, że nie jest bynajmniej dobrem łatwo dostępnym. Jasne jest chyba, że musiałam go zabrać ze sobą do domu.

Był obrzydliwie brudny, ale twarda szczota w miarę dobrze sobie z nim poradziła. I stoi tak, na razie gromadząc akcesoria kanapowe, ale na pewno nie dociągnie na tym stanowisku do emerytury :-)


Powyższe zakupy popełniłam za grosze, biorąc pod uwagę stosunek ceny do wartości jaką dla mnie przedstawiają. A następna giełda staroci już początkiem sierpnia :-)

Miłego!

P.S. Chcąc nie chcąc, niniejszym przedstawiam Wam Zoję-Kota.


7 komentarzy:

  1. jak mnie na tą kolejną giełdę staroci nie zabierzesz ze sobą to się (naprawdę) obrażę:D

    P.S. Mój poduch, mój poduch... ojej tam w tym pięknym druciaku jest mój poduch z konikami:-) Jeszcze go masz.... miło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy w trakcie sierpniowej nie będę akurat w BB, ale na wrześniową na pewno się załapiesz :-)

      A poducha jest poduchą honorową, to jak miałoby jej nie być, jak jest? :-)

      Usuń
  2. Bardzo podoba mi się sposób w jaki opisujesz rzeczywistość ... pozornie proste zakupy nabierają u Ciebie znaczenia i rangi prawdziwego safari :)))
    REWELACJA!!!
    A co ciekawe ... gdy się człowiek zastanowi to faktycznie ... czasami zakupy są dla kobiety niczym prawdziwe polowania ... :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło :-) dziękuję.

      A porównanie zakupów do polowania jest moim zdaniem bardzo naturalne, co najlepiej można zaobserwować w przypadku wyprzedaży. Nie dość, że kobiety polują na konkretne obiekty, to jeszcze zażarcie walczą między sobą. Czasem aż strach się w centrum takich wydarzeń znaleźć :-)

      Usuń
    2. Czytając Twój post przypomniałam sobie film "Wyznania zakupoholiczki" z 2009 r. - faktycznie tam są sceny jak z polowań, ba bitew nawet ... gdy tipsy idą w ruch :)))
      Brrr!!! hihihi :)))

      Usuń
    3. hehehehe, filmu nie widziałam:)
      Ale Ewy walczątej tipsami sobie nie wyobrażam:P:P:P To łagodna kobietka jest:D i co najważniejsze - bez tipsów i innym sztuczności:-)

      Usuń
  3. Się samo przez się rozumie, że patera była niezbędna ;) Patery mają przecież to do siebie. I tu nawet nie tylko o szpary idzie przecież.

    Witamy kota.
    "Chcąc nie chcąc"- rozszyfrowywując skrót KOT (tak to jest skrót) KiedyObiektywTylko (i tu trzeba dokończyć, niestety polskie nazewnictwo tego nie uwzględniło) się pojawi ja w jego kadr wejść muszę, pozbywamy się wątpliwości typu "chcąc nie chcąc". Znając etymologię słowa wszystko staję się jasne ;)

    OdpowiedzUsuń