wtorek, 7 października 2014

Prolog.


Mogłoby się wydawać, że mój prolog znalazł miejsce w środku pewnego cyklu, ale jest to wrażenie złudne.

Z definicji prologu wynika, że jest to"wstępna, wyodrębniona część utworu dramatycznego lub narracyjnego, zawierająca relację o faktach poprzedzających zawiązanie akcji; prologiem nazywa się też autorski komentarz poprzedzający utwór."

Dlaczego wypisuję tu takie bzdury? Czuję, że muszę taki prolog popełnić, ponieważ po pierwsze, moja rzeczywistość nosi ostatnio znamiona "utworu dramatycznego", a po wtóre wiem, że nowa akcja wkrótce się zawiąże.

Chciałabym być mniej enigmatyczna, a nie do końca mogę. 

Zdjęcia gabinetu już dawno czekają przygotowane na kontynuację cyklu, chciałabym każdej z rzeczy tam umieszczonych poświęcić należyty czas antenowy i opisać entuzjazm, jaki we mnie wywołały.

Tymczasem za każdym razem kiedy przymierzam się do wpisu, dosięga mnie smutek, ściska mnie w brzuchu, a w gardle rośnie klucha i mam wrażenie, że dopóki jej nie wypluję, już nic nie będę mogła tu napisać.

Moją kluchą jest fakt, że za jakiś czas będę musiała pożegnać się z Jainty 8. 

Nigdy tego nie planowałam, nigdy o tym nie marzyłam, nigdy nie miałam planu "b", bo miałam dom i zaczęłam w jego desce barlineckiej zapuszczać korzonki.

Jednak, jak ostatnio od kogoś usłyszałam, nie zawsze jest rosół na obiad...

To pierwsze i ostatnie smęty tutaj. Mam nadzieję, że wyplenią "writer's block".

A ja z Mietkiem i resztą ferajny staram się wyglądać nowej, świetlanej przyszłości.
 



Do przeczytania wkrótce.

EM

2 komentarze:

  1. Nie podoba mi się to. Wcale. Trzymam kciuki za wszystko, za co trzeba trzymać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymaj, trzymaj. Może będzie z tego co dobrego, jak już smutek mię opuści.

      Bezdomność mi na razie nie grozi, bez względu na to jak rozpaczliwie zabrzmiałam :-)

      Usuń